Szczęść Boże i szynka!
Wiecie co? Nie wierzę.
Znowu się zestarzałam, o kolejne 365 dni. Ach... dziwnie się z tym czuję! I tak większość osób z klas równoległych ma po 14, bo poszłam do szkoły rok wcześniej. Nie polecam, zdecydowanie. Chociaż, gdyby popatrzeć na to obiektywnie to może i nawet dobrze, bo ludzie w mym wieku zazwyczaj wolą się starzeć. Nigdy tego nie rozumiałam, nie rozumiem i nie zrozumię. Po co się starzeć? Z chęcią zawsze mogłabym być 10-latką, żyjącą beztroskim życiem, bez żadnych załamań, rozmyślań, problemów, anegdot, dorosłości, klasy siódmej, dawania przykładu młodszym, bycia poważnym, nie wygłupiania się, z telefonem w ręku... I taką staram się być, lecz chyba jak wszyscy wiemy, najbliższe środowisko raczej temu nie służy, wiecie coś na ten temat?
Wiek lat trzynastu, utwierdził mnie w przekonaniu że żyję na świecie już 4754 dni. Słysząc ową liczbę, możnaby pomyśleć że to idiotycznie mało, dlatego będę mówić że mam 4754 days, a nie 13 lat. Ha ha! Aż mi się przypomniało, jak na matmie uczyliśmy się o statystyce i analizowaliśmy "naciągnięte" wykresy z podręcznika. Na serio, naciąganie i rysowanie wykresów w sposób aby przekonać ludzi do swej racji to ciekawa i myślę, że przydatna umiejętność więc poczytajcie sobie o tym. Np. Chcąc przekonać kogoś iż w latach 2015 - 2020 wzrosła produkcja lps na sztuki, a powiedzmy że w latach 2016, 2018 i 2019 była bardzo mała w porównaniu do lat 2015 i 2020 to zamiast zaznaczać punkcik przy każdym roku, wystarczy przeciągnąć kreskę od razu: z 15-stego do 20-stego i git! Wyjdzie piękny wykres. Oszukaństwo ale może się kiedyś przydać.
Dobra, ale statystyka to akurat ten dział matmy za którym nie przepadam, więc nie rozwlekajmy się nad tym, ok? Po za tym to blog poświęcony czemuś innemu...
Zapewne, Wydaje wam się, że to jakaś planszuweczqa dla przedszkolaków. Spoko, moja reakcja myślowa była podobna, ale gdy zaczęłam czytać instrukcję, to wydaje się całkiem ciekawa i niebanalna. No, i już wolę grać w taką grę niż gapić się w telefon. A wy, lubicie planszówki? Ja nie.
Jako dodatek dostałam jeszcze... czekoladową pizzę!
Petshopki, przesiedziały ten dzień, moich urodzin oczywiście, na półce. Nie miałam dla nich czasu, z resztą ogólnie, wstyd się przyznać ale ostatnio jakoś brak mi dla nich time'u. Kurcze, no co ja poradzę. Ale, ale! Przemyciłam chocolate pizza po schodach do mego pokoju i! i! i!
Zrobiłam ucztę!
Dla Lpsk'ów oczywiście.
W naszym mieście nie ma amfiteatru, ani podobnego miejsca, gdzie moglibyśmy się zebrać, więc zdecydowałam, że zrobimy kółko wzajemnej adoracji na podłodze, po prostu. Przyszli prawie wszyscy, bo niektórzy się wydęli i stwierdzili, że się odchudzają, tak jak np. Judytka. Inni, że są zbyt ważni, np. Max. Trudno, ich strata.
No... kółko, takie trochę krzywe, ale ja się nie będę z nimi kłócić jak oni mi wmawiają, że uformowali piękną piłkę. A! Wiem, miałam ostrzec, że zdjęcia nie powalają jakością ani oświetleniem, ale przecież nie zawsze muszą to robić, czyż nie? No. Więc w ten oto sposób zasiedliśmy wszyscy do czekoladowej wieczerzy.O proszę! Tu macie czekoladową pizzę w całej okazałości. Czyż nie zapowiada się obiecująco? Dobra, zacznijmy od każdego kawałka po kolei.
Ślimaczek mój kochany |
Obydwoje |
A tu cudowna, wspaniało-świetna Virgina, w skrócie Giny |
Jak widać były to głównie małe brzdące. One to mają pomysły.