wtorek, 31 sierpnia 2021

Gry

 Witam najserdeczniej jak tylko mogę. 

Tak, zrobiłam sobie trochę wolne od pisania ale to nie z chęci zrobienia sobie przerwy i nie z nawału obowiązków, ale Petshopy to ostatnie o czym ostatnio myślałam. To trochę boli, ale taka prawda. Pamiętacie jak pisałam o chorobie mojego psa? 

Przybliżę wam więc, co robiłam ostatnimi czasy a potem przejdziemy do tytułowych gier, jeśli pozwolicie.

Sierpień był okropny. Po krótkim namyśle mogę się pokusić NAWET o stwierdzenie, że był to NAPRAWDĘ najgorszy czas w mym dotychczas krótkim i raczej zrównoważonym życiu. Jak mówiłam, zaczęło się od problemami z chodzeniem przez mego psa. Owo stwierdzenie iż było to tylko stłuczenie, podane mi przez weta, było dla mnie pocieszające przez pierwsze dwa tygodnie lipca. Potem w to zwątpiłam. Robił w prawdzie prześwietlenie, z którego nic a nic nie wyszło, ale jeśli pies po przejściu kilku kroków kuleje i natychmiast siada to chyba nie jest typowe dla stłuczenia, zwłaszcza że ciągnęło się to długi czas. Sąsiadka poleciła nam innego doktora z sąsiedniego miasta. Ten, po ramowych badaniach wyssał sobie z palca że ma słabe mięśnie. Kazał dawać koenzym który miał wzmocnić jej stawy. Już wtedy byłam wstrząśnięta tym, że z wszystkich moim planów na wakacyjne wyprawy do lasu z moim kudłaczem jest figa, mimo iż minęły wtedy TYLKO dwa tygodnie. Po jakimś czasie kulenie zamieniło się w trzęsienie przednich łap. Wyglądało to jakby miała parkinsona (czy jak to się pisze). Wróciliśmy do poprzedniego weterynarza. Tym razem trafiliśmy do samego dyrektora, który był bardzo zaintrygowany całą sprawą. Widać, że był pasjonatem, bo podekscytowany, mówił że musimy rozwiązać tą sprawę. Cieszyłam się z takiego podejścia do sprawy.


Tu jeszcze na łąkach...

Potem było już coraz gorzej.

Całe trzy miesiące choroby mojej suni, to była równia pochyła. Doktor w przeciągu następnych dwóch tygodni zrobił jej dosłownie wszystkie badania podstawowe, które nie dość że nie pomogły bo wszystkie wyszły IDEALNIE wręcz to były drogie jak fix i było mi strasznie głupio względem rodziców. Mimo, że z badań wyglądało na to, iż Brita jest zdrowa to ja widziałam przecież jak traci siły. Po przejściu 100 metrów kładła się. Wet powiedział aby dać mu czas. Niedługo po tym, psina przestała jeść, hodowca do którego zwróciłam się o pomoc polecił, abym dawała jej aromatyczną drobiową pasztetową. Całe szczęście, że się za nią wzięła. Smarowałam jej tym pasztetem gotowane mięso, tak aby miało SMAKOWITY aromat. I jakoś było, z wyjątkiem jej nóg. Potem zaczęła zwracać jedzenie. Żygała po każdym posiłku. Gdy napomknęliśmy o tym doktorowi, oświeciło go i zrobił jeszcze badanie na miastenię gravis. To poważna choroba zdażająca się niezwykle rzadko i podczas której leki zażywa się dożywotnie. Po dwóch tygodniach wynik okazał się negatywny. Klops. Widziałam, że pasjonat powoli zaczyna wątpić ale dłubał dalej za co jestem mu wdzięczna. W tym czasie Brita praktycznie przestała chodzić. I bywały dni, w których siedziałam obok niej pod stołem, patrząc jak się trzęsie (LEŻĄC!) i myśląc że zaraz umrze. W takie dni chodziłyśmy z niezapowiedzianą wizytą do doktora a ten kiwał głową ale dawał jej kroplówkę oraz robił wszystkie podstawowe badania krwi oraz prześwietlenia od początku. Dzień po kroplówkach czuła się lepiej, ale dwa dni później było to samo. Pewnego takiego dnia gdy było bardzo ostro, w badaniach wyszło zapalenie jelit oraz zapalenie płuc. Później okazało się, że ma wielki przełyk (choroba) i przez to kawałek żarcia wpadł do płuc. Mieliśmy odpowiedź na zwracanie jedzenia. W ten sam dzień wieczorem, gdy pojechaliśmy odebrać Bri z lecznicy po kroplówce, wet powiedział nam, żebyśmy spróbowali podać jej Mestinol, lek na miastenię. Wszytkie objawy wskazywały na tą właśnie chorobę. Wielki przełyk zdarzał się najczęściej właśnie terierom podczas tej choroby. Powiedział, że rozmiawiał z lekarzami z innej, większej lecznicy którzy mieli TYLKO JEDEN przypadek tej choroby w całej historii  i że badania na tą chorobę nie są wiarygodne więc możemy spróbować. Dodał, też że jest mu przykro ale jeśli to nie pomoże to koniec. On się poddaje. 



Pomogło.

Te wszystkie trzy miesiące, leczenia, życia w niepewności, podawania sterydów, zastrzyków, kroplówek, leków na chrzęści, stawy, na zaparcia były straszne. I przyznam się, że nie raz płakałam. Całe ostatnie dwa miesiące siedziałam w domu. Siedziałam w domu i w zasadzie nie robiłam nic. Żałuję tego, ale zrzerał mnie okropny strach, pustka i niespełnienie. Ha! Wczoraj byłam ze znajomymi na pizzy po sparingu Muszyna-Gorlice. To jedyne ciepłe wspomnienie z Sierpnia. 

Musiałam komuś to powiedzieć, ale nikt nie chciał mnie słuchać. Wypadło na was. Wybaczcie. Chciałam tylko przeprosić za moją nieobecność.

Gracie czasem ze swoimi lps w gry?



Czasem gdy zdaje mi się, że leżą na półce za długo, gram z Emmą w chińczyka, używając ich jako pionki. Taka inspiracja. Chciałabym napisać że z okazji dnia gier czy coś ale nawet nie wiem kiedy on wypada, więc napiszę że bez okazji. Ale ze mnie nie ogar. 

Spróbujcie, tak czy siak.




Uważajcie tylko, żeby się w trakcie nie posprzeczały, bo moje były tego bliskie. Chloe, która od razu chciała wejść na planszę i Emeralda która ciągle ją zbijała. Groźnie było, mówię wam. 

Spróbujcie tak czy siak.


To ja:

Moje zdjęcie
Jestem, czy tylko mi się zdaje?

To też jest wyborne, i inni polecają:

Znalazłam ją pod jesieni płaszczem

Gdy miałam lat 5, mieszkałam w lesie komunistycznych bloków. Pewnego dnia, gdy za oknami już dawno zimny deszcz stał się codziennością, a zg...

Ogólnie to najchętniej czytacie te notki: