poniedziałek, 13 grudnia 2021

Śniegowo malinowo

 Kevin: Wiiitajcie! Nie wiem, czy po samym moim imieniu, już wiecie jak wyglądam, ALE ALE! Jeśli nie wiecie, nie macie problemu bo zaraz się tego dowiecie. Dziś jestem tu ja, Pudi i Pik-Pok. I będziemy pisać do was. 
Pudi: Tak będzie.
Kevin: Właśnie wróciliśmy ze spaceru, bo Gabrusia pozwoliła nam zrobić wypad do ogrodu. W sumie nie wiem zbyt od czego zacząć, więc może zacznę od początku. 
Pik Pok: Pik pok.
Kevin: Może być mi pomógł, a nie pikał i pokał tylko???
Od lewej: Pik-Pok, Kevin i Pudi.


Kevin: Szóstego grudnia, czyli idealnie w Mikołajki spadł w naszym mieście śnieg i utrzymał się aż do dzisiaj, chociaż na zdjęciach widać raczej marne jego resztki. Gdybyście widzieli ile go było!
Pudi: Tak, tylko, że Gabrusi nie chciało się wcześniej nic sfotografować, więc jesteście skazani tylko na taki syf.
Kevin: Oj, Pudisiu już nie przesadzaj nie jest najgorzej. Tak, czy siak zaczął się adwent i...
Pudi: PO CO IM MÓWISZ ŻE ZACZĄŁ SIĘ ADWENT?!!! PO ZA TYM DO DIABEŁKA ADWENT SIĘ NIE ZACZĄŁ BO JEST 13 GRUDNIA, CO OFICJALNIE OZNACZA IŻ MINĘŁA JUŻ PIĘKNA POŁOWA ADWENTU!!!
Kevin: Mhm, no tak, w prawdzie Wigilia już 24. Kurcze, jacy my zacofani.
Pudi: Mów o sobie może. No ale ok, jest zima a u nas zagościł śnieg co było miłą niespodzianką. 


Pudi: Zrobiliśmy parę zdjęć. Nie jest to jeszcze zimowa sesja ale myślę, że ona też się wkrótce pojawi. Gabrusia powiedziała, że będzie nad nią pracować. 
Pik Pok: Pik-Pok. 
Kevin: Śnieg był dzisiaj okropnie zmrożony, więc trudno było z niego cosik uformować więc bałwana nie ulepiliśmy :(
Pudi: Nie spojleruj!
Kevin: Ale że co?
Pudi: Gabrusia planowała ulepić bałwanki ze śniegu w tej głównej sesji! 
Kevin: No i?
Pudi: To miała być niespodzianka.
Kevin: Sam o tym wspomniałeś!
Pudi: Ty pierwszy!!!


Pudi: Patrzcie. Na tym oto zdjęciu udało nam się uchwycić ciekawe działanie światła słonecznego. Gdybyśmy mieli więcej czasu na pewno byśmy to jakoś wykorzystali.
Kevin: A w ogóle to pomagaliśmy też Brownie i Jugheadowi w nagraniu klipu do serialu. Musieli wyjść na zewnątrz aby to zrobić. Takie z nich gołąbeczki!
Pudi: Kevin!
Kevin: Co znowu?
Pudi: Cały czas coś zdradzasz. EEHHH...
Pik-Pok: Pik Pok.
Pudi: No ale dobra... drugi odcinek serialu ma wyjść gdzieś w tym tygodniu. Jeśli jeszcze nie obejrzeliście pierwszego to zajrzyjcie do poprzedniego posta. Tam jest podany linkacz.


Kevin: A tu my w karmniku!
Pudi: Pfff... jak to brzmi.
Kevin: Wspaniale, a jak?


Kevin: O, a tu bardzo artystyczne zdjęcie Puddiego. Teraz wszystkie laski na niego polecą.
Pudi: Chyba cię pogrzało, Kevin. To miała być moja profka na Petssengera. Jak możesz! Po za tym jak Penny to zobaczy to cię zje.


Kevin: A oto i kolejne artystyczne zdjęcie Pudiego i...
Pudi: I TWOJE!
Kevin: Ja tam się cieszę z tego powodu.

Pudi: A to dokumentacja naszych śniegowych śladów. Nie mam zielonego, które są czyje. 


Kevin: Tu se strzelaliśmy focie z Britą. Może dacie radę ją zauważyć za tymi krzaczorami.



Kevin: Ludzie i Petshopy często robią zdjęcia LPS na kwiatkach, obok kwiatków, z kwiatkami itp. Tak więc, my postanowiliśmy zrobić to samo... Tylko z ususzonymi kwiatkami.
Pudi: Tak, tylko one chyba są zgniłe a nie...
Kevin: Być może. Tak czy siak. Czy nie wzbudzają one iście innych odczuć niż te żywe? Może niepokój, może odczucie nieestetyki czy coś. 
Pudi: Keviś, jaki poeta.
Pik Pok: Pik, Pok. 
Kevin: Napiszcie co o tym wszystkim myślicie. Co dostaliście na Mikołajki, czy u was śnieg i w ogóle. I wpadnijcie na nasz kochany kanalik.
Pudi: Dokładnie to zróbcie.
Pik Pok: Pik, Pok!!!

Gabrusia: Ooo jak miło widzę że wreszcie ktoś się blogiem zainteresował moje kochane Kevinki, Pudisie i Pik-Poczki. 

No, mam nadzieję iż nie napisali tu nic głupiego a, że w mej szkole zaczęły się zdalne lekcje dla klas 7 i 8 to może wpisy będą częściej bo więcej siedzę na kompie. Jak wam w ogóle mija adwent? 

Trzymajcie się,
nie wiem czego w sumie, możecie się trzymać mojego bloga wspaniałego.

Gabrusia
Kevin, Pudi i Pik Pok.


Pik Pok: Ej jak coś to ja tylko udaję, że nie umiem mówić, po prostu nie mam psychy gadać z tymi NUBAMI.

piątek, 19 listopada 2021

UDAŁO NAM SIĘ!!!! DEBIUT NOWEGO SERIALU!

 Wiiiiiiiiiiitam!

Tu Gabrusia i moje zacne LPS bo któżby inny.

Emeralda: Jak to któżby? Ja, chociażby! *diaboliczny chichot*
Gabrusia: No to mówię, że moje LPS!

Siedzą mi te jędze na klawiaturze i tylko ciągle mają jakiś problem. No ale dziś nie o problemach, chociaż mogłabym z tego zrobić serię na blogu... Dziś... chcę was poinformować o... WYJŚCIU PIERWSZEGO ODCINKA MOJEGO SERIALU!!!
Tak, nie dawno wróciłam na YouTube, na pierwszy strzał poszły dwa PETshoppingi. No i jakiś tydzień temu udało się. Jest:

Pierwszy odcinek, może wam się wydać nudny, i rzeczywiście chyba taki jest. No ale nie martwcie się, obiecuję iż się za niedługo rozkręci. Jestem strasznie dumna bo dokładnie rok temu wymyśliłam koncept na ten serial i WRESZCIE udało mi się go po części zrealizować. Mam nieco sztywny głos, ale to dlatego że odwykłam od nagrywania.
Jeszcze jedna informacja: Nawet jeśli na blogu się nic nie pojawia, to zajrzyjcie czasem do zakładki AKTUALNOŚCI. Będę tam zamieszczać bardzo króciótkie ale ważne informacje oraz moje filmy, które uda mi się wrzucić. 

Bądźcie zdrowi!
Gabrusia

Jędze (LPS) : I my!!!!!!

niedziela, 10 października 2021

Wyroby własne 1 - wygrzebałam moje pierwsze mebelki.


HEJEJEJEJ!

Stęskniłam się za wami i za pisaniem, powiem szczerze <33333 No i mam nadzieję że wy za czytaniem, bo dziś (uwaga, uwaga... trzymanie w sztucznym napięciu jest ekstra bahahah) premiera nowej serii pt. WYROBY WŁASNE!!! Oł jea, wiedziałam że się ucieszycie. 

Dobra, dobra Gabrusiu. Ale co właściwie w tej serii będzie? Otóż, DZISIAJ, mam zamiar przedstawić wam moje PIERWSZE W ŻYCIU samodzielnie wykonane mebelki dla lps, sprzed ok. dwóch lat. Tak! Mam je. Z tego co wiem, na moim kanale żadko były one używane, więc może was zaskoczą (ta, z pewnością zaskoczą was swym blaskiem).

UWAGA :
Otóż, nie są to najpiękniejsze mebelki dla Petków, jakie widział świat, więc nie bądźcie zniesmaczeni. Pozwolę sobie zauważyć, że nie są one pierwszej młodości. (Hej, dwa lata to jednak coś)
UWAGA 2: 
Zostały one wykonane przez współpracę z firmą Sama. Pomagali mi Lola - młoda architekta wnętrz, - Penny - pracuje tam razem ze swoim chłopakiem, Budyniem. Dla nieznajomych niezbyt uprzejma (dla Loli na początku również) więc postrzegana źle. Tak naprawdę jest ciepła i kochana. - Budyń - Złota rączka: monter, stolarz i takie tam. Najlepszy przyjaciel i chłopak Penny.
Od lewej: Penny, Budyń, Sam, na oparciu kanapy Lola.

Oki doki dwa cyklopki. Let's start.

Na pierwszy rzut leci sofa. Moja pierwsza sofa. Pamiętam, że zainspirowana mebelkami w serialach ThePuddingLPS, korzystając z jej poradnika, stworzyłam właśnie tę oto LEJDI. Byłam z niej niezwykle zadowolona. Gdy teraz na nią patrzę, widzę wszędzie strzępiący się materiał i klej w miejscach gdzie być go nie powinno. Ha! Myślałam że po zaschnięciu będzie przezroczysty ale...:
Jak widać nie jest przezroczysty, tylko zostaje biały.
A tu jeszcze Cooper se siedzi hłeh, czyż on nie jest cudny?

No dobra, teraz mebelek, którym zawsze się najbardziej jarałam.

Żółty fotel, który w sumie zawdzięcza swój wygląd, pierwotnej brzydocie. Sam w sobie wydawał mi się nudny (bo taki był) więc trochę go podrasowałam. Dodałam też taki fajny pasek z przodu, nie wiem czy wiecie o co mi chodzi. Teraz się trochę postrzępił, ale wcześniej był znośny, I think. Nazywam go tronem Emeraldy, bo kiedyś jak jeszcze istniała seria "Z życia Petshopów" to siedziała na nim, niemal we wszystkich odcinkach. 
Emeralda na tronie 



Proszę, teraz projekt który wymyśliłam całkiem sama. Jakoś przyszedł mi ten pomysł do głowy spontanicznie, posklejałam tu i tam i BUM. W sumie gdyby go trochę ulepszyć (NOWY DIZAJN MEH) mogłabym nawet zrobić jakąś serię na swoim kanale. 


O, a tu fotel który mi nie wyszedł. Już gdy go robiłam byłam z niego nieusatysfakcjonowana, więc to o czymś świadczy. Postrzępiony, nierówny, przechylony... szkoda gadać. Nawet Ginny jest załamana.

Siedzisko. W zasadzie, gdyby wziąć pod uwagę, że jest robione w artystycznym nieładzie, to może i by przeszło. Na zdjęciu kochany Rocky.

UUUUU, a teraz coś spektakularnego:

Moje słynne poduszki, które wsadzałam wszystkim w listy, żeby robiły za BONUS. Wydawało mi się, że odkryłam jakiś niesamowity sposób robienia poduszek...

A WY? Robiliście albo robicie własne mebelki dla LPS? Jeśli tak, to jakie? Zapraszam do pochwalenia się w komentarzach. Obudźmy lps'ową blogosferę, bo jest trochę ospała, nie sądzicie?

Obiecuję napisać za niedługo.
Św. Mikołaj XDD

Nie no, Gabrusia jestem (wszyscy to wiedzą).


wtorek, 31 sierpnia 2021

Gry

 Witam najserdeczniej jak tylko mogę. 

Tak, zrobiłam sobie trochę wolne od pisania ale to nie z chęci zrobienia sobie przerwy i nie z nawału obowiązków, ale Petshopy to ostatnie o czym ostatnio myślałam. To trochę boli, ale taka prawda. Pamiętacie jak pisałam o chorobie mojego psa? 

Przybliżę wam więc, co robiłam ostatnimi czasy a potem przejdziemy do tytułowych gier, jeśli pozwolicie.

Sierpień był okropny. Po krótkim namyśle mogę się pokusić NAWET o stwierdzenie, że był to NAPRAWDĘ najgorszy czas w mym dotychczas krótkim i raczej zrównoważonym życiu. Jak mówiłam, zaczęło się od problemami z chodzeniem przez mego psa. Owo stwierdzenie iż było to tylko stłuczenie, podane mi przez weta, było dla mnie pocieszające przez pierwsze dwa tygodnie lipca. Potem w to zwątpiłam. Robił w prawdzie prześwietlenie, z którego nic a nic nie wyszło, ale jeśli pies po przejściu kilku kroków kuleje i natychmiast siada to chyba nie jest typowe dla stłuczenia, zwłaszcza że ciągnęło się to długi czas. Sąsiadka poleciła nam innego doktora z sąsiedniego miasta. Ten, po ramowych badaniach wyssał sobie z palca że ma słabe mięśnie. Kazał dawać koenzym który miał wzmocnić jej stawy. Już wtedy byłam wstrząśnięta tym, że z wszystkich moim planów na wakacyjne wyprawy do lasu z moim kudłaczem jest figa, mimo iż minęły wtedy TYLKO dwa tygodnie. Po jakimś czasie kulenie zamieniło się w trzęsienie przednich łap. Wyglądało to jakby miała parkinsona (czy jak to się pisze). Wróciliśmy do poprzedniego weterynarza. Tym razem trafiliśmy do samego dyrektora, który był bardzo zaintrygowany całą sprawą. Widać, że był pasjonatem, bo podekscytowany, mówił że musimy rozwiązać tą sprawę. Cieszyłam się z takiego podejścia do sprawy.


Tu jeszcze na łąkach...

Potem było już coraz gorzej.

Całe trzy miesiące choroby mojej suni, to była równia pochyła. Doktor w przeciągu następnych dwóch tygodni zrobił jej dosłownie wszystkie badania podstawowe, które nie dość że nie pomogły bo wszystkie wyszły IDEALNIE wręcz to były drogie jak fix i było mi strasznie głupio względem rodziców. Mimo, że z badań wyglądało na to, iż Brita jest zdrowa to ja widziałam przecież jak traci siły. Po przejściu 100 metrów kładła się. Wet powiedział aby dać mu czas. Niedługo po tym, psina przestała jeść, hodowca do którego zwróciłam się o pomoc polecił, abym dawała jej aromatyczną drobiową pasztetową. Całe szczęście, że się za nią wzięła. Smarowałam jej tym pasztetem gotowane mięso, tak aby miało SMAKOWITY aromat. I jakoś było, z wyjątkiem jej nóg. Potem zaczęła zwracać jedzenie. Żygała po każdym posiłku. Gdy napomknęliśmy o tym doktorowi, oświeciło go i zrobił jeszcze badanie na miastenię gravis. To poważna choroba zdażająca się niezwykle rzadko i podczas której leki zażywa się dożywotnie. Po dwóch tygodniach wynik okazał się negatywny. Klops. Widziałam, że pasjonat powoli zaczyna wątpić ale dłubał dalej za co jestem mu wdzięczna. W tym czasie Brita praktycznie przestała chodzić. I bywały dni, w których siedziałam obok niej pod stołem, patrząc jak się trzęsie (LEŻĄC!) i myśląc że zaraz umrze. W takie dni chodziłyśmy z niezapowiedzianą wizytą do doktora a ten kiwał głową ale dawał jej kroplówkę oraz robił wszystkie podstawowe badania krwi oraz prześwietlenia od początku. Dzień po kroplówkach czuła się lepiej, ale dwa dni później było to samo. Pewnego takiego dnia gdy było bardzo ostro, w badaniach wyszło zapalenie jelit oraz zapalenie płuc. Później okazało się, że ma wielki przełyk (choroba) i przez to kawałek żarcia wpadł do płuc. Mieliśmy odpowiedź na zwracanie jedzenia. W ten sam dzień wieczorem, gdy pojechaliśmy odebrać Bri z lecznicy po kroplówce, wet powiedział nam, żebyśmy spróbowali podać jej Mestinol, lek na miastenię. Wszytkie objawy wskazywały na tą właśnie chorobę. Wielki przełyk zdarzał się najczęściej właśnie terierom podczas tej choroby. Powiedział, że rozmiawiał z lekarzami z innej, większej lecznicy którzy mieli TYLKO JEDEN przypadek tej choroby w całej historii  i że badania na tą chorobę nie są wiarygodne więc możemy spróbować. Dodał, też że jest mu przykro ale jeśli to nie pomoże to koniec. On się poddaje. 



Pomogło.

Te wszystkie trzy miesiące, leczenia, życia w niepewności, podawania sterydów, zastrzyków, kroplówek, leków na chrzęści, stawy, na zaparcia były straszne. I przyznam się, że nie raz płakałam. Całe ostatnie dwa miesiące siedziałam w domu. Siedziałam w domu i w zasadzie nie robiłam nic. Żałuję tego, ale zrzerał mnie okropny strach, pustka i niespełnienie. Ha! Wczoraj byłam ze znajomymi na pizzy po sparingu Muszyna-Gorlice. To jedyne ciepłe wspomnienie z Sierpnia. 

Musiałam komuś to powiedzieć, ale nikt nie chciał mnie słuchać. Wypadło na was. Wybaczcie. Chciałam tylko przeprosić za moją nieobecność.

Gracie czasem ze swoimi lps w gry?



Czasem gdy zdaje mi się, że leżą na półce za długo, gram z Emmą w chińczyka, używając ich jako pionki. Taka inspiracja. Chciałabym napisać że z okazji dnia gier czy coś ale nawet nie wiem kiedy on wypada, więc napiszę że bez okazji. Ale ze mnie nie ogar. 

Spróbujcie, tak czy siak.




Uważajcie tylko, żeby się w trakcie nie posprzeczały, bo moje były tego bliskie. Chloe, która od razu chciała wejść na planszę i Emeralda która ciągle ją zbijała. Groźnie było, mówię wam. 

Spróbujcie tak czy siak.


czwartek, 29 lipca 2021

PETshopping pierwszy na tym blogu

Nie, u mnie nie lepiej. W sumie to chyba nawet gorzej.

Tak, zdaję sobie sprawę, że moje problemy to tak jak puścić bąka w oceanie ale mam za słabą psychikę i brak motywacji do walki. A o co walczę? Tutaj nie można postawić jednoznacznej odpowiedzi. Walczę o spełnienie  i cholerne szczęście. Kurde, to brzmi jak cytat z jakiegoś kiepskiego filmu. Chyba rzeczywiście nie jest ze mną zbyt dobrze. 
W dodatku ostatnio mój ukochany psiak zachorował. Kulała na jedną, tylną łapę. Byliśmy u dwóch wetów i żaden nie potrafił powiedzieć do końca co jej jest. Do tego doszła urojona ciąża oraz grudkowe zapalenie oka. 
Jeden stwierdził iż jest to zwykłe stłuczenie a drugi że słabość mięśni. I czego tu słuchać? Po dwóch tygodniach życia w niepewności co do stanu mojej suni, w lecznicy zjawił się dyrektor, który był na wakacjach. Tak, czy siak byliśmy umówieni na kontrolę co do oka i trafiliśmy na niego. Zbadał przy okazji nogę i powiedział że to PRAWDOPODOBNIE młodzieńcze zapalenie kości. 
Trzymajcie kciuki, żeby wreszcie okazało się o co come on, bo się wykończę. 

Tak czy siak, wpadam aby zaprezentować wam moje nowe Petshopy. Choć nowe to dużo powiedziane, bo weszłam w ich posiadanie już jakiś czas temu i mam też nagrane Petshoppingi ale jakoś nie potrafię wyczuć odpowiedniego momentu aby je wstawić. Ogólnie odwykłam nieco od JUTUBÓF.

O buldogu marzyłam od zawsze ale nigdy nie trafiałam na fajną okazję. Cooper, bo tak go ochrzciłam, kosztował mnie osiem zeta. Kocham psy. Ej, właśnie, przygotujcie się, że dziś będzie sporo psin, bo mam na ich punkcie obsesję. A tak by the way, to wspominałam wam, że interesuję się kynologią? 


Moje marzenie od czasu premiery POWER OF AMBER. Pamiętacie Południcę? Na Wild-dzie była w zestawie z brązowym dogiem którego numerku oczywiście nie pamiętam. Nie ogarniam numerków. Dama którą widzicie powyżej, to Lola, przyszła architekta wnętrz. gdy tylko się pojawiła, dopracowała pokój Brownie i Bridget, które (jeśli wreszcie ruszę dupę) ujrzycie w najnowszym serialu. Och, od kiedy ja go już zapowiadam...

Becia. 
Mam pytanie. Czy ona zawsze ma taką miękką głowę? Bo wiem, że g1 ma ogólnie bardziej taką żylastą, ale ta owieczka to wyjątkowo.


Bernardyna, podobnie jak buldoga, też zawsze pragnęłam. Jest i Gucio. 
Ten kształt od zawsze był w mym serduszku, ale w dalszym ciągu nie mam pojęcia, jaka to rasa kota. Jeśli coś o tym wiecie to czekam na komentarze. Nazwałam ją Chloe.

Mopsik, George. Ostrzegałam, że będzie dużo pieseczków.

Kształt golden Retrievera kręcił mnie od dawna, ale nie jest aż tak popularny więc dopiero teraz nadarzyła się okazja i za piątkę mam mojego Rocky-ego. Oglądaliście kiedyś Łosia-Super-Ktosia? Przypomniałam sobie właśnie jego wiernego przyjaciela, latającą wiewiórkę Rocky. Razem ratowali świat przed Nikczemnym Wodzem i jego wspólnikami. Hehe. Dobre czasy.


Kolejna legendarna postać, bo pan Pik-Pok we własnej osobie.

Jerry, tak nazwałam tego jeża.

Wszystkie powyższe zwierzątka udało mi się kupić za sześć - osiem ziko. Były one prezentem urodzinowym dla mojej siostry, aczkolwiek nasza kolekcja jest wspólna więc właściwie są tak samo moje jak jej. A tak w ogóle to wspominałam wam, że do mojej kolekcji śmiem zaliczać tylko g1 i g2? Nie wiem, ale gdy widzę na półce wszystkie pięć generacji razem to jakoś mi to nie pasuje. 
Ach, dobra może źle to ujęłam. Dzielę wszystkie Petki na dwie grupy, tak że finalnie mieszkają w dwóch miastach, tak to ujmę. 

Dobra, połowa sukcesu za nami bo pokazałam wam już wszystkie ostatnio zakupione przeze mnie figurki, więc teraz przejdźmy jeszcze do tych starszych, o których nie wspominałam.

Pierwszą z nich jest Shorthairka, nabyta około dwa miesiące temu. Nie pisałam nic o niej, bo chciałam najpierw wrzucić film z Petshoppingu na kanał, ale jakoś nie mam teraz na to nerwów więc zdecydowałam że najpierw zaprezentuje ją tu.



Przyznam się wam szczerze, że za popami nie przepadam a jeszcze do niedawna szczególnie znienawidzonym przeze mnie kształtem były shorty właśnie. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale w magiczny sposób, po obejrzeniu z koleżanką serialu którego nazwy klasycznie nie pamiętam, zaakceptowałam je. W sumie tej shorthairki (ma na imię Erica) też jakoś nie poszukiwałam, ale na Vinted skądś nie przyplątała za 20 zł. Któżby nie wziął, to przecież niezła cena jak na nią. Do tej pory właściwie, jeśli chodzi o kształy pop-ów to chyba najmniej mi się podoba. Spaniele górą, oczywiście!!!


Tę ślicznotkę zaś, dostałyśmy niedawno od kuzynki. A w zasadzie to od ciotki, bo ta pierwsza nie przyjeżdża już zbyt regularnie na moje zadupie od jakoś dwóch lat. Szkoda, bo byłaby jedyną miłą perspektywą na tych beznadziejnych wakacjach. 
Tak czy siak, ciocia znalazła ją w garażu jako eksponat ze starej kolekcji swojej córki. Liczę na więcej takich eksponatów, bo coś wspominała że będzie robić porządki. 

Nazwałyśmy ją Lucy. 

Tak wiem, że jeszcze muszę porobić fotki wszystkim moim zwierzakom i uzupełnić wreszcie zakładkę "mieszkańcy", ale to jednak dużo roboty, tak że może mi to jeszcze zająć chwilę. 
No i myślę że na dziś to już koniec.
Życzę wam, abyście byli spełnieni, a sobie, aby sierpień był ciekawszy niż ten cały beznamiętny lipiec.

To ja:

Moje zdjęcie
Jestem, czy tylko mi się zdaje?

To też jest wyborne, i inni polecają:

Znalazłam ją pod jesieni płaszczem

Gdy miałam lat 5, mieszkałam w lesie komunistycznych bloków. Pewnego dnia, gdy za oknami już dawno zimny deszcz stał się codziennością, a zg...

Ogólnie to najchętniej czytacie te notki: